Rozdział 17
**Alison**
Dni mijają szybko, związek Luke'a i Victorii kwitnie, życzę im jak najlepiej.
A spytacie jak z Austin'em? Jest normalnie, może i zyskał moje zaufanie i ufam mu bardzo, to trochę obawiam się tej hmm... Jak nazwać tą dziwną relację między nami?
Przyjaźnią? Chyba tak można tak powiedzieć prawda?
Parę koleżanek przestrzegało mnie przed nim, a ja?
Mam to głęboko w poważaniu.
Dziś sobota szczerzę? To nie wyspałam się męczyły mnie koszmary w nocy. Ale przecież to tylko głupie sny.
Wyszłam z łóżka i poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic.
Po porannej toalecie zeszłam na dół do kuchni.
O dziwo byli w niej rodzice, nie powinni być w pracy?
-Cześć, a wy nie w pracy?-zapytałam siadając przy stolę
-Nie dzisiaj jesteśmy w domu, mamy wolne-powiedział tata
Mama postawiła mi przed nosem moje śniadanie, naleśniki z czekoladą.
Zjadłam wszystko, włożyłam talerz do zmywarki i poszłam do salonu pooglądać TV. Leciałam przez wszystkie kanały, nic nie było ciekawego. Co za nuda!
Poszłam na górę wzięłam telefon, znowu zeszłam na dół,
ubrałam moje buty. Powiedziałam jeszcze rodzicom że idę się przejść.
Szłam przez parka, słuchając muzyki. Nie komunikowałam za bardzo co się wokół mnie dzieję. Nie zwracałam uwagi na nikogo, patrzyłam się tylko na moje buty.
Nie spodziewanie wpadłam na tego chłopaka ze szkoły, jak on miał? hmm... A tak Justin!
-Znowu na siebie wpadamy-powiedział uśmiechając się do mnie
-A no tak-powiedziałam uśmiechając się do niego
-Gdzie tak pędzisz,że nawet nie zwracasz uwagi na ludzi?-zapytał
-Nigdzie idę przed siebie-powiedziałam
Zadzwonił mój telefon przeprosiłam Jusa i odeszłam kawałek od niego.
Nie patrząc na wyświetlacz odebrałam
-Halo?-powiedziałam do słuchawki
-Hej, Aly co tam?-zapytała już dobrze znany mi głos Austin'a
-A nic chodzę po parku bez celu, a ty co robisz?-powiedziałam szczerząc się do słuchawki
-Właśnie wychodzę z domu-powiedział
-Gdzie idziesz?-zapytałam ciekawie
-Do ciebie, powiedziałaś że chodzisz po parku bez celu to ja ci dotrzymam towarzystwa-odpwiedział mi
-Okey to za ile tu będziesz?-zapytałam
-Za jakieś 10-15 minut-odparł
-To ja czekam do zobaczenia Austin-powiedziałam i się rozłączyłam.
Wrociłam do Justina cała uśmiechnięta. Dziwnie się na mnie popatrzył.
-Chłopak dzwonił?-zapytała mnie
-co? Nie, ja nie mam chłopaka, przyjaciel-odparłam
-Okey-powiedział zdziwiony
-Wiesz ja muszę lecieć, umówiłam się z nim na razie -powiedziałam i odeszłam od niego
Poszłam dalej, usiadłam na ławce i czekałam na Austina
**Austin**
Poszedłem w stronę parku wolnym krokiem. Po drodzę zauważyłem Justina. Chciałem przejść obok niego ale on mnie zatrzymał
-Twoja hmm.. dziewczyna czeka już na ciebie-powiedział
- Skąd ty to wiesz?-zapytałem uważnie go słuchając
-Spotkałem ją, lepiej sobię porozmawiajcie-powiedział i zaczął się śmiać. Kurwa jak on potrafi wkurwić człowieka.
-Uważaj co mówisz, nie wiem może masz coś z głową lub tym podobne ale ty, to groźny nie jesteś-powiedziałem i poszedłem szukać Alison.
Siedziała na ławce. Podszedłem do niej od tyłu i zakryłem jej oczy
-Zgadnij kto to?-powiedziałem a ona zaczęła się śmieć
-Hmm... Obama?-Powiedziała przez śmiech.
Obama? Na serio?
Usiadłem koło niej.
-wiesz nie przypominam Obamy-powiedziałem oburzony
-Oj no przepraszam cię Austin, przecież wiedziałam że to ty-powiedziała tłumacząc się
-Okey, Okey-powiedziałem i mocno ją do siebie przytuliłem.
Po chwili usłyszałem
-Austin dusisz mnie-powiedziała
Natychmiast ją puściłem, była jak zwykle uśmiechnięta.
Czemu ona musi być taka no boska, śliczna, wyjątkowa mógłbym tak wymieniać w nie skończoność.
Wpatrywałem się w nią.
Aly zaczęła coś mówić, a ja ciągle się w nią wpatrywałm, do puki nie pomachała mi ręką przed oczami.
-Przepraszam Alison, zapatrzyłem się-powiedziałem
-Na kogo?-zaczęła się obracać, ja się zaśmiałem
-Na ciebie-powiedziałem
Ona popatrzyła się na mnie zdziwiona. Porozmawialiśmy jeszcze trochę, i już zaczeliśmy się zbierać.
Odprowadziłem ją po sam dom
-Zadzwonię do ciebie jeszcze-powiedziałem i pocałowałem ją w policzek
Ona się tylko uśmiechneła i weszła do domu.
A ja powędrowałem prosto do domu Louisa......
No cześć wam :***
Jak wam się podoba rozdzial?
http://ask.fm/AustinBlog
-Spotkałem ją, lepiej sobię porozmawiajcie-powiedział i zaczął się śmiać. Kurwa jak on potrafi wkurwić człowieka.
-Uważaj co mówisz, nie wiem może masz coś z głową lub tym podobne ale ty, to groźny nie jesteś-powiedziałem i poszedłem szukać Alison.
Siedziała na ławce. Podszedłem do niej od tyłu i zakryłem jej oczy
-Zgadnij kto to?-powiedziałem a ona zaczęła się śmieć
-Hmm... Obama?-Powiedziała przez śmiech.
Obama? Na serio?
Usiadłem koło niej.
-wiesz nie przypominam Obamy-powiedziałem oburzony
-Oj no przepraszam cię Austin, przecież wiedziałam że to ty-powiedziała tłumacząc się
-Okey, Okey-powiedziałem i mocno ją do siebie przytuliłem.
Po chwili usłyszałem
-Austin dusisz mnie-powiedziała
Natychmiast ją puściłem, była jak zwykle uśmiechnięta.
Czemu ona musi być taka no boska, śliczna, wyjątkowa mógłbym tak wymieniać w nie skończoność.
Wpatrywałem się w nią.
Aly zaczęła coś mówić, a ja ciągle się w nią wpatrywałm, do puki nie pomachała mi ręką przed oczami.
-Przepraszam Alison, zapatrzyłem się-powiedziałem
-Na kogo?-zaczęła się obracać, ja się zaśmiałem
-Na ciebie-powiedziałem
Ona popatrzyła się na mnie zdziwiona. Porozmawialiśmy jeszcze trochę, i już zaczeliśmy się zbierać.
Odprowadziłem ją po sam dom
-Zadzwonię do ciebie jeszcze-powiedziałem i pocałowałem ją w policzek
Ona się tylko uśmiechneła i weszła do domu.
A ja powędrowałem prosto do domu Louisa......
No cześć wam :***
Jak wam się podoba rozdzial?
http://ask.fm/AustinBlog
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz