**Alison**
Siedziałam wtulona w Austin'a na kanapie, od jakiejś godziny leciała jakaś komedia, którą w ogóle nie byłam zainteresowana. Cały czas przeszkadzałam mu w tym.
-Alison, dasz mi oglądać, czy nie podarujesz mi?- zapytał patrząc w moje oczy
-Ten film jest nudny- powiedziałam siadając na jego kolana okrakiem
-Może trochę- oznajmił przytulając mnie do swojego torsu
Usłyszałam dźwięk mojej komórki, każdą przyjemną chwilę musi przerwać dzwonek telefony albo do drzwi. Sięgnęłam po komórkę, i przyłożyłam ją do ucha.
-Halo?- powiedziałam do słuchawki
-Alison, gdzie ty jesteś? Czemu nie było Cię w domu na noc? Gdzie ty się szlajasz?- usłyszałam podniesiony głos mojej matki
-Jestem u Austina, wrócę do domu za godzine. Wtedy wygłosisz mi kazanie- oznajmiłam rozłączając się. Położyłam telefon na kanape i ponownie wtuliłam się w jego tors.
Słyszałam bicie jego serca. Mogła bym tak siedzieć godzinami słuchając jego bicia.
Podniosłam głowę, musnęłam przelotnie jego usta i wstałam.
-Odprowadzisz mnie prawda?-zapytałam się
-Oczywiście- oznajmiła wstając
Spięłam włosy w kucyka, ubrałam buty. poczekałam chwilę na Austina i wyszliśmy z domu.
Chłopak złapał moją rękę i wolnym krokiem zmierzaliśmy w kierunku mojego domu. Szliśmy w ciszy. Kątek oka spoglądałam na niego.
-Czemu cały czas na mnie spoglądasz? Hmm..?- zapytał, cicho się śmiejąc
-Hmm...bo mogę- oznajmiłam i uśmiechnęłam się do niego.
Nawet nie zwróciłam uwagi, że jesteśmy juz pod moim domem.
Stanęłam na przeciwko Austin'a i lekko musnęłam jego usta.
Odwróciłam się i chciałam iść do środka. Ale chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie, łącząc nasze usta w namiętny pocałunek. Pociągnął lekko moją wargę i popatrzył się w moje oczy.
-Pamiętaj jeden telefon i jestem już u Ciebie. Do zobaczenia kochanie- oznajmił i ostatni raz pocałował mnie w czoło.
Odwrócił się i poszedł w swoim kierunku.
Patrzyłam się jeszcze na niego puki nie zniknął za rogiem.
Westchnęłam i weszłam do środka. Zdjęłam buty i poszłam do swojego pokoju. Nie było rodziców w domu więc, jeszcze nie dostanę kazania.
W pokoju panował burdel, nie sprzątałam tu ostatnio więc czas się za to zabrać.
Zaczęłam zbierać porozrzucane ubrania, wszystkie wsadziłam do kosza na brudy. Pościeliłam łóżko. Po układałam książki na pułkach.
Po około godzinie pokój był czysty a nie zawalony stertą ubrań i nie wiadomo czego jeszcze.
Wyszłam na balkon, i w tej samej chwili pod dom podjechali rodzice. I się zacznie. Weszłam do środka.
Usiadłam na łózku czekając aż któreś z nich mnie zawoła.
-Alison, proszę zejść za dół!- wykrzyczała mama
Wyszłam z pokoju i weszła powoli na dół. Pokierowałam się do kuchni i usiadłam na przeciwko nich.
-Po pierwsze miałaś się z nim nie spotykać, zabroniliśmy Ci tego. Czemu nie możesz być taka jak wcześniej? Byłaś w tedy normalna i nie było z Tobą najmniejszych problemów.- oznajmiła mama z powagą.
-Nie macie prawa mi tego zabronić to moje życie i moje sprawy. I tak, zmieniłam się, ale ja uważam że na lepsze nie na gorsze. Tylko wam to przeszkadza, nie możecie tego za akceptować.- powiedziałam
-Owszem mamy prawo zabronić Ci wszystkiego moja droga panno.
-Pomieszało się coś wam to, że jesteście moimi rodzicami to wcale nie gra roli- oznajmiłam
-Dobrze, chcieliśmy Ci przekazać jeszcze, że za około 3-4 miesiące wracamy do Londynu. Nie widzimy przyszłości tutaj. I lepiej też będzie dla Ciebie. - powiedział tata
Powoli analizowałam sobie to co ona do mnie powiedział. Wracamy do Londynu. To nie możliwe chyba beze mnie.
-Co? Jak to? Chyba beze mnie. - oznajmiłam całkiem poważnie
-Z Tobą
-Nie możecie tego zrobić, kocham Los Angeles i nie chcę zostawiać tutaj moich najbliższych. Jak chcecie wy sobie wracajcie, ale beze mnie. Nie zapominajcie, że za nie cały miesiąc będę mieć 18 lat i ja będę decydować o tym gdzie jestem, mieszkam czy cokolwiek jeszcze. Miłej podróży mogę wam tylko życzyć. - oznajmiłam poważnie, wiedziałam to co mówię i tak zrobię.
Zostawiając ich w osłupieniu, poszłam z powrotem do swojego pokoju.
Usiadłam na łóżku, podciągnęłam swoje nogi do klatki i zaczęłam myśleć o tym co oni do mnie powiedzieli.
Zmieniłam się to fakt, ale jak oni mogą sądzić że na gorsze?
Nie wiedzą co robiłam w Londynie, co się tam wydarzyło.
Sięgnęłam po telefon. 3 wiadomości.
Pierwsza była od Tommo.
~Słyszałem, że się pogodziliście. Nareszcie, nie mogłem patrzeć już na wsze smętne miny. Do zobaczenia :)
Uśmiechnęłam się na tą wiadomość, Lou i ten jego wyśmienity humor. Odczytałam drugą. Victoria
~ Musisz do mnie zadzwonić koniecznie.
Ona mi nie da spokoju, do puki nic jej nie powiem.
Och, będę musiała w końcu do niej zadzwonić.
Trzecia była do Ausa.
~I jak kochanie? Wszystko w porządku? Co robisz przez resztę dnia? xx
Szybko odpisałam mu na wiadomość.
~Chyba, boże Ty nawet nie wiesz co oni wymyślili, serio oni się nie liczą z moimi uczuciami. A co robię hmm... może byśmy się spotkali no wiesz całą paczką, tak jak kiedyś, co ty na to?
I wysłałam, nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
~Jak się spotkamy wszystko opowiesz, a co do tego spotkania to jestem za. Ty zadzwoń do braci a ja do reszty w parku za godzinę. Do zobaczenia, kocham Cię.
Uśmiechnęłam się do ekranu, wybrałam numer Beau i czekałam aż odbierze.
-Halo?
-Cześć Beau!- powiedziała z entuzjazmem
-No hej siostra
-Macie czas dla swojej najlepszej siostry?- zapytałam
-Dla Ciebie zawsze mamy.- oznajmił
-Okey więc za godzinę w parku i weźcie ze sobą Natalii. Do zobaczenia- powiedziałam i nie czkając na odpowiedzi rozłączyłam się.
Wstała z łózka, podeszłam do szafy. Wyciągnęłam czarne rurki i do tego czarną koszulkę z jakims nadrukiem.
Weszłam do łazienki ubrałam się w ciuchy. Rozczesałam swoje długie włosy, i zeszłam na dół. Nalałam sobie soku do szklanki i stanęłam na przeciwko okna.
Zobaczyłam, że ktoś staje pod moim domem i macha do mnie. Stanęłam bliżej, okazało się, że macha do mnie uśmiechnięty Austin. Odmachałam mu. Odłożyłam szklankę do zlewu. Poszłam na górę po komórkę, przy drzwiach ubrałam jeszcze buty. I już chciałam wychodzić.
-Gdzie się wybierasz?- usłyszałam głos ojca
-Na spotkanie, z przyjaciółmi- oznajmiłam i wyszłam
Podbiegłam do Austina i wpadłam mu w ramiona.
-Hej Kochanie- wyszeptał mi do ucha
Austin puścił mnie, złapał za rękę i poszliśmy prosto przed siebie.
- Wiesz że mamy jeszcze do tego spotkania sporo czasu?-zapytałam
-Wiem, chciałem Cię na wyłączność. I żebyś powiedziała mi co wymyślili Twoi rodzice- oznajmił patrząc na mnie.
Wypuściłam powietrze z płuc.
-Powiedzieli, że wyprowadzamy się z LA, z powrotem do Londynu.- oznajmiłam patrząc się na niego.
-Co?- powiedział w jego głosie mozna było wyczuć strach?
-Ale ja z nimi nie jadę, za miesiąc mam 18 lat, nie mogą już za mnie decydować. A ja im powiedziałam, że beze mnie. I skończyli temat,nie na długo. Jeszcze coś wymyślą zeby zepsuć moje zycie tutaj.- powiedziałam
Austin przytulił mnie do swojego torsu, i wyszeptał mi do ucha
-Jakbyś wyjechała, to ja bym poleciał za tobą.
Do oczy zebrały mi się łzy, Austin odsunął się ode mnie i wytarł moje łzy z policzka
-Czemu płaczesz?- zapytał
-Ze szczęścia, bo mam Ciebie- powiedziałam.
*****
Siedzieliśmy w parku czekając na resztę, Mieli być już tu jakieś 10 minut temu. Z nimi się umawiać.
O nareszcie z daleka było widać Louisa z Luke'iem.
Jeszcze tylko 4 i będą wszyscy.
Podeszli do nas, Louis przytulił mnie od razu do siebie. Och Tomlinson. Lukey obdarował mnie ciepłym spojrzeniem.
-Czekamy jeszcze na Twoich barci? - spytał Morgan
-I Natalii, wyglądało by to dziwnie jakby było sześciu chłopaków i jedna dziewczyna, a jak będzie Natalii to chyba już nie. - wyjaśniłam Luke'owi
-O idą- usłyszałam Austina
Podeszli do nas, Wszyscy trzej chcieli się do mnie przytulić, odsunęłam się i chwyciłam w swoje ramiona Natalii. Dawno jej nie widziałam.
-A my?!- powiedzieli chórkiem. Z Natalii zaczęłyśmy się śmiać.
-Okey, chodzicie- powiedziałam rozkładając ręce.
-Dobra, puszczać udusicie mnie- oznajmiłam
Puścili mnie i za czeli się śmiać.
-To gdzie się wybieramy?- zapytał Louis.
-Kino- powiedzieliśmy razem z Austinem.
-Jak gołąbeczki mówią, że kino to kino- powiedział Louis i wszyscy zaczęli się śmiać z tego co powiedział
Szliśmy już w stronę kina gdy mój telefon zaczął dzwonić.
Wyciągnęłam go z kieszeni. Numer nieznany.
Pokazałam Austinowi.
-Daj na głośno mówiący
Posłuchałam jego i odebrałam połączenie.
-Halo?
-Tak nie ładnie zapominać, o mnie. -usłyszałam głos Justina
-Czego ty chcesz, odpierdol się w końcu- powiedział za mnie Austin.
-O jest i pan Mahone, już nie długo wszyscy zobaczycie.- powiedział i rozłączył się.
____________________________________________
Cudny genialny kochany słodki . Czekam z niecierpliwością na następny <3 Pozdrawiam cieplutko :D
OdpowiedzUsuńCo oni kurde zobaczą?! 0.o Rozdział super czekam na następny ;*
OdpowiedzUsuń/A