czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział 58.

**Alison**
**Parę dni później**

Za parę dni są już moje urodziny,  nie jestem jakoś do tego entuzjastycznie do nich nastawiona. W tej sytuacji w jakiej się wszyscy znajdujemy,  to nie do końca jest fajnie.
Do tej pory boję się iść gdzieś wieczorem sama, bo  od razu mam w głowie jakieś głupie myśli, że wyskoczy Bieber i puff już po mnie.
Potrząsnęłam głową, by  pozbyć się tych wszystkich chorych myśli. Wyszłam z tej łazienki, pokierowałam się do salonu. 
Na kanapie siedział Austin, wlepiał swój wzrok w sufit. 
Jest jakiś zdenerwowany, nie potrafi powiedzieć mi czegoś w prost. Jego zachowanie jest po prostu dziwne.
Wzruszyłam ramionami i poszłam usiąść obok niego. Nawet na mnie nie spojrzał.
Przyglądałam mu się dość dłuższy czas.
-Czemu się na mnie patrzysz?- zapytał 
-Nie mogę?
-Oczywiście, że możesz.- Oznajmił patrząc się na mnie.
Uśmiechnęłam się do niego, odwzajemnił ten gest. Jego uśmiech jest jednym z najpiękniejszych.

Wystawił swoje dwie ręce w moim kierunku.
-Chodź
Z uśmiechem na twarzy usiadłam na jego kolanach i mocno się w niego wtuliłam. Głaskał mnie po plecach. 
Postanowiłam zapytać, się go czy coś się stało.
-Austin, czy coś się dzieję?
-Nie, czemu w ogóle o to pytasz?
-No bo dziwnie się zachowujesz ostatnio. Chodzisz zdenerwowany- oznajmiałam patrząc mu w oczy
-Nic się nie dziej kochanie, wszystko jest w jak najlepszym porządku- powiedział lekko muskając moje usta.
-No dobrze, będziemy znowu siedzieć cały dzień w domu czy wyjdziesz ze mną na spacer?- zapytałam uśmiechając się do niego
-Z Tobą zawsze

Wstałam z jego kolan, podałam mu dłoń i skierowaliśmy się do drzwi.  Przez cały spacer Austin był uśmiechnięty. Uwielbiałam jak był uśmiechnięty. Mogłabym tak patrzeć na niego i podziwiać jego uśmiech.
-Znowu to robisz- powiedział
-Co robię?
-Przyglądasz się mi- oznajmił odwracając się do mnie
-Uwielbiam Twój uśmiech- wypaliłam
Austin zaśmiał się, na to co usłyszał.
-No co?
-Nic kochanie- oznajmił podnosząc mój podbródek i  całując mnie namiętnie.

Nie obchodziło nas to, ze staliśmy na środku ulicy. A ludzie pewnie gapią się na nas z odrazą. Mam to totalnie gdzieś.
Austin przytulił mnie do siebie.
-Wiesz co?- wyszeptał mi do ucha
-Hmm..?
-W moich rękach trzymam teraz cały mój świat.- oznajmił szeptem.
Usłyszawszy to do moich oczy napłynęły łzy szczęścia. Pierwszy raz ktoś powiedział mi takie coś. To było coś pięknego. 
-Tylko nie płacz, kochanie mi tutaj- powiedział ścierając mi łze z policzka kciukiem..
-Będziesz zemną zawsze, nigdy mnie nie zostawisz, prawda?- wyszeptałam patrząc w jego oczy
-Oczywiście, że nie. Za bardzo Cię kocham, żeby móc Cię stracić.- powiedział odgarniając moje włosy z twarzy.
-Wracajmy do domu- dodał jeszcze.

**Wieczorem**

Wychodząc z kuchni usłyszałam dzwonek mojej komórki. 
Zabrałam go ze stolika i wyszłam na taras. 
-Halo?
-Alison, jutro popołudniu wylatujemy do Londynu. Jeżeli chcesz zostać w Los Angeles prosze Cię przyjdź Jutro do domu- usłyszałam głos mamy
-Czemu wyjeżdżacie tak szybko nie mieliście za 2 miesiące?- zapytałam
-Sprawy się pokomplikowały, Pamiętaj przyjdź do nas możesz wziąć nawet tego swojego chłopaka.-oznajmiła
-Dobrze przyjdę, ale wyjeżdżacie nie przyszło wam do głowy by zobaczyć się ze swoimi synami?-zapytałam
-Przeszła nam taka myśl przez głowę, ale nie wiem czy oni chcą nas zobaczyć- powiedziala ściszonym głosem
-Nie martw sie oni też przyjdą- odpowiedziałam entuzjastycznie
-Dziękuję Alison, do Jutra- powiedziała i się rozłączyła.
Wylatują ze Stanów, czemu tak wcześnie?
Ughh, lepiej o tym nie myśleć, zobaczę ich jutro i wszystko mi powiedzą co i jak.


Odwróciłam się, zobaczyłam opartego o ścianę Austin'a. 
Podeszłam do niego, złapałam go za dwie dłonie, ciągnąc go do środka. 
-Z kim rozmawiałaś?
-Z mamą, oni jutro wylatują do Londynu no i mam tam przyjść a ty idziesz ze mną. A i jeszcze te głąby mają tam być- oznajmiłam stając na palcach i muskając jego usta
-Hmm... no dobrze, może  w końcu mnie polubią bo nie pałają do mnie za bardzo miłością- powiedział i zaśmiał się w moje usta
-Oj Austin. A muszę do nich za  dzwonić- wyciągnęłam telefon i za dzwoniłam do Beau.

-Hej siostra, co tam?- usłyszałam radosny głosy brata
-Wszystko dobrze, jutro wasza trójka melduje się u Austina o 11. Pojedziemy do rodziców bo wylatują do Londynu- oznajmiłam i czekałam na jego reakcje
-Jak to wylatują? A ty zostajesz? 
-Zostaje, nie poleciałabym z nimi za nic, nie masz się o co martwić- usłyszałam jak wypuścił powietrze z ust.
-Dobrze, przyjedziemy do was o 11. A teraz lecę bo Luke znowu kłóci się z Natalii. Co za dupek jak to może być mój brat- oznajmił
-O co się kłócą?
-Oni o najmniejszą głupote się kłócą a później godzą traf tu za nimi czlowieku. Do zobaczenia Ali-rozłączył się, rzuciłam telefon kanapę. 

Zaczęłam ziewać, zasłoniłam dłonią moje usta. 
Austin przytulił mnie do siebie. ohh.
Ten chłopak jest najlepszym co mnie w życiu spotkało.
-Księżniczko chodź się już położyć spać- wyszeptał mi do ucha
-Yhym-wymruczałam 
Aus szybko podniósł mnie jak księżniczkę i wniósł na górę.
Postawił mnie na środku pokoju. Sięgnęłam po strój służący za piżame. I weszłam do łazienki szybko wzięłam prysznic rozczesałam włosy i wyszłam z pomieszczenia. Austin leżał już na łóżku w samych bokserkach. Przygryzłam wargę na ten widok. Podeszłam do łózka i położyłam się koło chłopaka. Przyciągnął mnie do siebie, przykrywając nas kołdrą. Powoli odpłynęłam.

**Rano**

Siedziałam w salonie czekając na braci mieli być tutaj juz 10 minut temu a ich nadal nie ma. Ughh co za pacany, powiedziec im kiedy maja byc to i tak się spóźnią.
Usłyszałam dzwonek do drzwi nareszcie, sięgnęłam telefon. Wyciągnęłam jeszcze Austina z kuchni i poszlismy w kierunku drzwi.
-Nawet nie właźcie, jedziemy od razu. Wy i wasza punktualność- powiedziałam do wyszczerzonej trójki.
-No przepraszamy nie nasza wina że Luke chciał spać- oznajmił Jai
-Okay, okay do auta jedziemy- ponagliłam ich.
 Austin złapał mnie za rękę i pociągnął do swojego samochodu. Otworzył mi drzwi. O proszę.
Po chwili już jechaliśmy w nasze wyznaczone miejsce.
Patrzyłam się za okno, i myślałam o  niebieskich migdałach dopiero na ziemie ściągnęła mnie ręką Ausa która znajdowała się aktualnie na moim udzie. Swoim kciukiem kręcił małe kółeczka.  

Samochód zatrzymał sie przed domem, wysiadłam z auta. Podeszłam do Austin'a, zlapałam go za rękę. I stanęłam na przeciwko jego.
-Wiesz boję się co oni chcą mi powiedzieć, że znowu zaczną gadać o tym że do mnie nie pasujesz- powiedziałam patrząc mu w oczy
-Nie myśl o tym kochanie. Ty i tak zmieniłaś mnie na lepsze. -oznajmił całując mnie w usta.
-Błagam zostawcie to na później- usłyszeliśmy głos Beau.
Momentalnie zaczęliśmy się śmiać.

Wszyscy weszliśmy do domu, w salonie były już spakowane walizki. Weszliśmy do kuchni. Tata siedział przy stole a mama pewnie była na gorze. 

-Cześć tato- rzuciłam 
-O jednak przyszliście mama się już martwiła, że jej dzieci ją oleją- wypowiedział te słowa nie patrząc na mnie czy moich braci patrzył na Austin'a.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz